10 groszy z europejskich mennic

Do wybijania monet niklowych niezbędne było specjalnie do tego przystosowane urządzenie, w którego posiadaniu jeszcze w roku 1924 nowo otwarta po półwiecznej przerwie Mennica Polska jeszcze nie była. W związku z tym ówczesne monety mające być z niklu zamawiano za granicą. Ku zadowoleniu władz Rzeczpospolitej mennice z takich miejsc jak Huguenin Frs – le Locle (Szwajcaria), S’Rijks Munt – Utrecht (Holandia), czy Hauptmunzamt – Wiedeń wywiązywały się z zawartych umów na czas, a jakość ich dokonań nie przekreślała ich z listy przyszłych kontrahentów.

Warto powiedzieć, że – przykładowo – dziesięciogroszówkę bito tylko w jednym miejscu, w Szwajcarii u Braci Huguenin. Całkiem niedawno okazało się, że istnieje dosyć duże prawdopodobieństwo, iż monety te miały więcej niż jeden wariant swojego stempla. Różnice jednak były tak niewielkie, że przez wiele lat zostały w ogóle niezauważone. Pierwsza wzmianka na ten temat pojawiła się na Cafe Allegro.

Okazało się, że druga wersja stempla posiada niezmieniony rewers, natomiast awers ma po prostu nieco mniejszą średnicę rysunku. A rozróżnienie dwóch takich wielkości bynajmniej do zadań łatwych nie należy, zmylić bowiem mogą drobne przesunięcia stempli. Celem uzyskania wyniku analizy należy zmierzyć odległość pomiędzy zewnętrznym obwodem legendy a osią symetrii orła. Kolekcjonerzy materiałów numizmatycznych wierzą, że istnieje również dziesięciogroszówka, która różni się pod względem wielkości średnicy rysunku na rewersie z niezmienionym jednocześnie awersem. Niestety jak dotąd nie udało się odnaleźć takiego egzemplarzu.

Warto dodać, że w tablicy oznaczonej numerem dwadzieścia jeden doktora Władysława Terleckiego dołączonej do „Mennicy Warszawskiej” widnieje tajemnicza informacja, jakoby monety niklowe o nominale dziesięciogroszowym w roku 1935 zostały wybite w ilości jednego miliona, a w roku 1936 w ilości ośmiu milionów. Po tych wartościach można się łatwo domyślić, że na pewno nie były to monety próbne, tym bardziej, że uwzględniono je w podsumowaniu ogólnej liczby wybitych we wspomnianej mennicy monet. Co jednak dziwi to fakt, że w samej treści książki nie pojawia się ani jedna wzmianka dotycząca tych dziesięciogroszówek.

Dziesięciogroszówka z tamtego okresu dosyć często w Polsce pojawia się na aukcjach i nie jest na tyle rzadką monetą, by mówić o jej cenie jako o wygórowanej. Niemniej jednak jeśli odnajdzie się egzemplarz z normalnym awersem i zmienionym pod względem wielkości rewersem, to jego cena na pewno osiągnie nieco wyższą wartość, pod warunkiem oczywiście, że nie będzie to żadnego rodzaju falsyfikat.

Zdjęcie do artykułu znalezione na stronie Numimarket.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *